Osoby. zainteresowane genealogią rodzin związanych z Mazowszem a w szczególności Zawkrzem zapraszam do kontaktu.
Zachęcamy również wszystkich, których interesuje historia wsi Miłotki i jej okolic do współpracy mail: mariuszk@historia-milotki.pl
.Zdjęcia z albumu "An American Odyssey" ("Amerykańska odyseja") pochodzą z kolekcji Marca Waltera. Zostały one zrobione w latach 1888-1924 przez Detroit Photographic Company. Na fotografii zachód słońca w Nowym Jorku. Taki widok witał emigrantów przypływjących do Ameryki
W połowie XIX-wieku z terenu zaboru rosyjskiego, rozpoczęła się emigracja zarobkowa do USA, która w latach dziewięćdziesiątych przyjęła falę masowych wyjazdów chłopów za pracą. Uwłaszczenie chłopów w 1864r. nie rozwiązało problemów wsi. Według oficjalnych danych statystycznych podawanych przez władze carskie w lata 80-tych XIX wieku z terenu guberni płockiej wyemigrowało około 4996 osób, z których ponad 4515 udało się do Stanów Zjednoczonych. Do roku 1888 najwięcej emigrantów dostarczyły powiaty: rypiński i lipnowski, wyprzedzając przasnyski, sierpecki, mławski, ciechanowski, płocki i płoński. Największy odsetek wśród osób opuszczających kraj stanowili chłopi, około 71 %, a potem Żydzi - 22,5 %. W latach 90-tych z terenów guberni płockiej do Ameryki Północnej wyemigrowało łącznie 7458 osób. Za teren, na którym najwcześniej rozpoczęła się chłopska emigracja do Stanów Zjednoczonych, uważana jest właśnie gubernia płocka, w szczególności jej powiaty nadgraniczne nad Drwęcą, między Rosją i Prusami tj. Rypin i Lipno.
Rodziny mieszkające po obu stronach granicy, chodziły na jarmarki do Golubia, a znali również i Toruń. Istniał legalny tak zwany mały ruch graniczny, a „kartki przez granicę”, to jest przepustki, wydali wójtowie. Uzyskanie przepustki dawało mieszkańcowi zaboru rosyjskiego możliwość podróży poprzez Prusy do portów morskich w Bremie, Antwerpii czy Hamburgu, z których odpływały statki do Stanów Zjednoczonych bez konieczności, starania się o paszport zagraniczny, co było bardzo trudne dla prostego mieszkańca wsi. W rejonie przygranicznym praktycznie zawsze istniał nielegalny przewóz towarów umożliwiany przez przekupnych urzędników granicznych, na długo zanim zaczęła się nielegalna emigracja ludzi. Łapownictwo na granicy było powszechne. Łapówki brali sami wójtowie, żandarmi, naczelnicy urzędów pocztowych, celnicy, czyli właściwie wszyscy urzędnicy lokalni, od których zależało czy mieszkańcy będą mogli przekroczyć nielegalnie granicę. Istniały dwa szlaki wiodące do portów morskich. W pierwszym przypadku przejście graniczne - rzekę Drwęcę przekraczano na moście w Dobrzyniu i kierowano się wynajętą furmanką do Kowalewa Pomorskiego. Z Kowalewa już pociągiem dojeżdżano do Bydgoszczy. Omijano stację w Golubiu celem uniknięcia kontroli. Drugim szlakiem dotarcia do Bydgoszczy było przejście Drwęcy na moście w Lubiczu i stamtąd już wynajętą furmanką przyjeżdżano do dworca w Toruniu. Już dalej rozpoczynał się etap podróży koleją, przez Bydgoszcz i z przesiadką w Berlinie do portu w Bremie lub Hamburgu, w których nawet kilka dni oczekiwano na statek. Agencje przewozowe wybudowały w pobliżu portów baraki, które stanowiły swoistą poczekalnię.
Rejsy za ocean odbywały się parowcami „statkami pośpiesznymi i pocztowymi”. Podróż „statkiem pośpiesznym” trwała od 4, 5 do 6 dni, a „statkiem pocztowym od 6 do 8 dni.Po kilku dniowej podróży oczom emigrantów ukazywały się zabudowania Nowego Jorku, ze słynną Statuą Wolności na czele.
Zanim pozwolono im wkroczyć na amerykańską ziemię, musieli przejść dokładną kontrolę na stacji imigracyjnej zlokalizowanej na położonej w porcie wyspie Ellis. Najpierw czekało ich tam badanie lekarskie, podczas którego sprawdzano ich stan zdrowotny, przede wszystkim pod kątem ewentualnych chorób zakaźnych. Następnie imigrantów poddawano przesłuchaniu, podczas którego urzędnik zadawał im pytania dotyczące pochodzenia, karalności, ilości posiadanych pieniędzy, czy krewnych w Ameryce.
Poprzez wspomnianą kontrolę władze Stanów Zjednoczonych chciały odsiać osoby, które nie byłyby przydatne dla amerykańskiego społeczeństwa, a stanowiłyby jedynie obciążenie. Stosowano przy tym zasady eugeniki w ramach, których twierdzono np., że wśród imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej znajduje się więcej potencjalnych przestępców, a także „idiotów" i osób psychicznie chorych. Zdecydowana większość osób przechodziła pozytywnie kontrolę imigracyjną. Było to związane z przepisem, który mówił, że w przypadku nie jej przejścia pasażer był odsyłany do Europy na koszt przewoźnika. W związku z tym armatorzy, aby uniknąć podobnych kłopotów organizowali wstępne badania i kontrole jeszcze na starym kontynencie. Przybywając, jako imigrant do Stanów zawsze trzeba było przyjechać „do kogoś", ponieważ takie były wymogi amerykańskiego prawa. Po dotarciu na miejsce przybysz ze Starego Świata był przeważnie odbierany z dworca przez członka rodziny lub kogoś znajomego. Nie zawsze jednak tak się zdarzało. W takim przypadku przed emigrantem pojawiało się pierwsze wyzwanie odnalezienia się w całkowicie obcym świecie. Dookoła pełno było ludzi śpieszących w rozmaitych kierunkach i mówiących w najróżniejszych, często zupełnie nieznanych przybyszowi językach. Wiele osób radziło sobie wtedy wyszukując w tłumie kogoś, kto swoim ubiorem i wyglądem najbardziej przypominał osobę pochodzenia żydowskiego – w takim przypadku istniała, bowiem duża szansa na to, że ów jegomość pochodził z ziem polskich lub rosyjskich i można było się z nim porozumieć. Wiele osób chętnie oferowało przybyłemu transport pod wskazany przez niego adres. Ludzie ci często jednak nie mogli oprzeć się pokusie wykorzystania niezorientowanych imigrantów. W wielu przypadkach podróżni wiezieni byli przez pół miasta, aby dotrzeć do celu, który znajdował się dwie ulice dalej.
Polscy wychodźcy przebywali przeważnie w Stanach Zjednoczonych w Nowym Jorku, Buffalo, Detroit, Bostonie, Philadelphii i ośrodkach górniczych Pensylwanii. W spisie ludności przeprowadzonym w Stanach Zjednoczonych w 1900 roku wśród 383 510 osób, które podały, że urodziły się w Polsce, wyodrębniono 154 424 osoby z zaboru rosyjskiego. Zamieszkiwały one przede wszystkim w Pensylwanii, Stanie New York, Illinois, Massachusetts, New Jersey, Connecticut i Ohio.
Nasi rodacy osiedlali się w niezliczonej liczbie miast i miasteczek a obszar ten określany był niegdyś mianem Pasa Stali, a dziś – Pasa Rdzy.
Dlaczego Polacy wybierali akurat te miasta? Głównym powodem było to, że statki z europejskimi migrantami najczęściej cumowały w Nowym Jorku. Stamtąd z kolei łatwo można było dostać się do pozostałych części regionu. Powstawały tam fabryki, huty, zakłady włókiennicze i okręgi wydobywcze. Często nie wymagano doświadczenia, a jedynie chęci do pracy. Skoro nawet z najbardziej podstawowymi umiejętnościami o dobrą pracę nie było trudno, chętnie przybywali tu imigranci z niemal całkowicie rolniczej wtedy Polski.
W nowym kraju wiejscy emigranci wprzęgnięci zostali w nowy system zatrudnienia. Poddani zostali dyscyplinie fabrycznej. Musieli przystosować się do reguł obowiązujących w przemyśle, a szczególnie relacji szef-podwładny. W kraju, w swoich gospodarstwach, sami ustalali sobie godziny pracy, sami wydawali sobie polecenia, nie mieli przełożonych. Emigranci często tłumaczyli swoim rodzinom, że w Ameryce można wprawdzie zarobić, ale trzeba ciężko pracować. Odnosi się wrażenie, iż oni byli tym faktem zaskoczeni. Jest to zdumiewające, ponieważ w ojczystym kraju musieli bardzo ciężko pracować, w swoich niewielkich gospodarstwach rolnych, aby wyżywić rodzinę. Z listów wyłania się obraz dość klarowny: w kraju pracowało się ciężko, ale było się sobie panem. Dzień powszedni był ciężki, ale było wiele świąt. Praca była ciężka, jednak można było ją przerwać w dowolnym momencie i porozmawiać z sąsiadem. Natomiast inność pracy w amerykańskim przemyśle czyniła ją ciężką dla emigranta ze wsi.
Najpierw wyjeżdżał dorosły mężczyzna, który po urządzeniu się w nowym miejscu sprowadzał rodzinę: żonę, dzieci, czasem dalszych krewnych. Długa rozłąka sprawiała, że w listach wyrażana była cała gama uczuć: tęsknota, zazdrość, czułość, zniecierpliwienie. Emigrant oczekiwał na listy od żony z wielką niecierpliwością. Korespondencja z rodzinami była utrudniona. Cenzura rosyjska zatrzymała ich wiele, przeciwdziałając szerzącej się fali emigracji. Emigranci informowali w swoich listach rodziny jak uzyskać przepustki i jak wysoką łapówkę wręczyć wójtowi w przypadku odmowy wydania takiego dokumentu. W zatrzymanych listach opisywano dokładnie jak przejść tzw. zieloną granicę na Drwęcy i instruowano rodziny jak dotrzeć do USA. Obecnie w Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy znajduje się tylko 300 listów, które ocalały z pożaru archiwum 1944r. w Powstaniu Warszawskim, z kilkudziesięciotysięcznego zbioru listów zabezpieczonych przez carską cenzurę, a przejętych w 1918 roku przez komórki odradzającego się państwa polskiego. Z analizy informacji o powrotach wynika, że trwało to przeciętnie 2-3 lata. Większość wychodźców stanowili żonaci mężczyźni, wyjeżdżający bez żon. Dało się również zaobserwować zjawisko reemigracji. Polscy emigranci często kilkakrotnie wyjeżdżali do Ameryki Północnej, wykorzystując pieniądze zarobione za oceanem do polepszenia swego bytu w ojczyźnie.
Żródła
Podróż i pobyt w USA -publikacje Darek 1965
https://dobraszkolanowyjork.com/wyspa-nadziei-czyli-ellis-island/
https://www.reddit.com
https://www.familysearch.org
https://genealodzy.pl
Ponad 100 lat temu miliony naszych rodaków wyemigrowały w nieznane. Byli pełni obaw, ale też nadziei na lepszą przyszłość. Myślę, że prawie w każdej rodzinie jest jakiś przodek, który wyjechał za wielką wodę. Jedni, zostawali tam na stałe inni wracali. Moi pradziadkowie ze strony Kucharskich jak i Giżyńskich również postanowili szukać szczęścia i pieniędzy w Ameryce.
Wincenty Kucharski ( ojciec Ignacego mojego dziadka i męża Natalii Giżyńskiej) w 1902 roku jak wielu mieszkańców Kujaw wyjechał za pracą do USA. Z dokumentów, które zamieszczam poniżej wynika, że Wincenty w środę 19 lutego 1902 roku w porcie w Liverpoolu wsiadł na pokład liniowca SS Westernland, który pływał na trasie Liverpool - Philadelphia. Po jedenastu dniach w niedzielą 2 marca 1902 roku statek dotarł do portu Philadelphii.
Z przekazów rodzinnych wiem, że pradziadek pracował w jakieś fabryce. Prawdopodobnie w Ameryce poznał swoją drugą żonę Aleksandrę Grabowską córkę Jakuba Grabowskiego i Tekli z Ejników, urodzoną w miejscowości Słomka koło Mławy. Jak wynika z dokumentów załączonych poniżej ślub odbył się dnia 27 sierpnia 1905 roku w Philadelphii.
Analizując akta metrykalne można wywnioskować, że już 1908 roku rodzina Kucharskich wróciła do polski. Po powrocie do kraju Wincent z żoną zamieszkał w należącej do parafii św. Bartłomieja w Kuczborku-Osadzie wsi Kozielsk. W tej wsi w 01 sierpnia 1908 przychodzi na świat ich pierwsze dziecko córka Władysława.
Stefan Giżyński jeszcze przed ślubem wraz ze swoją przyszłą żoną Wiktorią Kuskowską jej siostrą Marianną oraz zamieszkałym w Chodubce Stefanem Bagińskim wyjechali do USA. W 1908 w mieście Detroit, stanie Michigan obie pary wzięły ślub. Poniżej zamieszczono dokument potwierdzający ten fakt oraz fotografię nowożeńców. Po tym jak na świat przyszła pierwsza córka małżeństwa Giżyńskich, Stefan wraz z rodziną wrócił do polski.
Podczas moich licznych poszukiwań przodków, którzy wyemigrowali do Ameryki kilka razy trafiłem na występującego w dokumentach, jako świadka różnych wydarzeń Mariana Gizinskiego (Giżyńskiego). Moje poszukiwania w metrykach urodzeń parafii Szreńsk nie przyniosły żadnego efektu. W zakładanym przeze mnie przedziale lat nie rodził sie tam żaden Marian Giżyński. Przeglądając dokładnie wszystkie wpisy urodzeń we wsi Miłotki, trafiłem na metrykę urodzenia pewnego Mariana, syna Bronisławy Suwińskiej. Pierwsza notatka, jaką zrobiłem na temat tego dokumentu była taka, że jest to akt urodzenia Marianny, a informacji o dalszych losach tego dziecka nie udało mi się odnaleźć. Dopiero po kilku miesiącach, zupełnym przypadkiem, trafiłem na informację, że 20 letni Marian Gizinski urodzony we wsi Miłotki wyjechał do Ameryki w towarzystwie, również urodzonego w tej wsi, 14 letniego Bolesława Suwińskiego. I tu zaczyna się cała historia. Kim był ten Marian? Dlaczego do Ameryki jechał razem z 14 letnim Bolesławem? Po raz kolejny przekopałem wszystkie metryki dzieci rodzonych we wsi Miłotki.
No i eureka.
Zajrzałem do znalezionego wcześniej aktu urodzenia Okazało się, że dziecko urodzone 14.05.1880 roku to nie Marianna a Marian, syn niezamężnej Bronisławy Suwińskiej. Od tego momentu wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Bronisława Suwińska w 1882 roku wychodzi za Walentego Giżyńskiego, po którym jej syn Marian bierze nazwisko. I tak z Mariana Suwińskiego robi się Marian Giżyński. Notabene, jak napisano w dalszej części artykułu, to nie jest ostatni raz, kiedy bohater tej historii zmieni nazwisko.
Już w Ameryce.
Marian Suwiński opuścił swoją rodzinną wieś Miłotki ponad 120 lat temu. Po kilku latach na emigracji Marian poznał swoją żonę Bronisławę z Mostowskich, ( co do nazwiska panieńskiego Bronisławy nie mam stu procentowej pewności). Młodzi biorą ślub 19 października 1908 roku w Detroit w stanie Michigan, a świadkami tego wydarzenia są Feliks Gutkowski i Józef Mostowski. W następnych latach w Detroit rodzą się ich kolejne dzieci.
Najstarszą z rodzeństwa była córka Helena urodzona 18 listopada 1909 roku. Helena 29 maja 1932 roku zawiera związek małżeński z Feliksem Goodowiczem. W tym samym roku parze rodzi się córka Helena. Po śmierci pierwszego męża, Helena 14 października 1939 roku w miejscowości Wood w stanie Ohio, wychodzi za Teodora Zygmunta Gawlowskiego. Helena umiera 23 listopada 1987 roku.
Kolejnym dzieckiem Suwińskiego była urodzona 1 marca 1912 roku Genivive ( Genowefa). Ta córka Mariana, 30 września 1933 w Detroit, wychodzi za Clemensa Chodubskiego. Genowefa Chodubska z Suwińskich umiera 10 stycznia 1998 roku.
Między 1913-1915 rokiem rodzi się kolejna, już trzecia, córka Mariana, Cecylia ( niestety w różnych dokumentach znalazłem kilka dat urodzenia tego dziecka. Prawdopodobnie był to maj, bo ten miesiąc powtarza się w każdym z zapisów). Cecylia wychodzi za Franka Hojnackiego. Jak wynika z płyty nagrobnej, Cecylia umiera 5 marca 1975 roku.
W 1916 roku Marianowi rodzi się pierwszy syn. Eugene Johon Suwinski urodził się 24 czerwca w Detroit w stanie Michigan. Eugene Suwinski 10 czerwca 1939 roku w Hamtramck, Wayne, Michigan bierze ślub z Virginią Adamowicz. Suwiński umiera 22 września 1994 roku.
Dnia 10 sierpnia 1918 roku Marianowi rodzi się kolejny syn Casimir ( Kazimierz). W Detroit dnia 17 sierpnia Kazimierz zawiera związek małżeński z Geraldine B Rucinski.
Ostatnie już dziecko Mariana i Bronisławy córka Casimira urodziła się również w Detroit 21 lub 23 grudnia 1923 roku. Kazimiera umiera 3 sierpnia 2005 roku.
Po wielu latach na obczyźnie Marian ( Marion Suwinski vel Sowiński vel Gizinski) 14 maja 1942 roku dostaje obywatelstwo amerykańskie. Marion Suwinski, bo tak zapisywane jest jego nazwisko w większości dokumentów, umiera 5 lutego 1952 roku.
Będzie to krótkie opowiadanie o rodzinie mieszkającej we wsi Miłotki przez ponad pół wieku.
Pierwszym Suwińskim w Miłotkach był urodzony 19 lipca 1827 roku we wsi Nidzgora FranciszekSuwiński syn Antoniego i Agnieszki z Dobrosielskich. We wtorek 20 lutego 1849 o godzinie szóstej po południu w kościele parafialnym w Sarnowie w wieku 21 lat wyżej wspomniany Franciszek zawarł związek małżeński z urodzoną we wsi Miłotki Marianna Niedrowską. Po ślubie młoda para zamieszkała w Miłotkach i tu rodziły się ich dzieci. Pierwszym przedstawicielem tej rodziny urodzonym we wsi Miłotki była Barbara. Dziewczynka przyszła na świat 1851 roku. Niestety po niespełna dwóch latach o godzinie szóstej rana 27 styczna 1853 roku mała Barbara zmarła. W kolejnych latach tej parze urodziło się jeszcze przynajmniej pięcioro dzieci. W 1854 przyszedł na świat Antoni, który zmarł 1885 roku. W 1856 roku urodziła się kolejna córka Ewa, która w 1873 wyszła z Jana Nadratowskiego. Po kolejnych trzech latach w 1859 roku Franciszkowi i Mariannie urodziła się jeszcze jedna córka Józefata, która w 1878 została żoną Ludwika Olszewskiego a w 1861 roku Bronisława, która wyszła w 1882 roku za Walentego Giżyńskiego. W 1867 rodzi się ostatnie dziecko tej pary syn Bronisław, który w 1894 żeni się z Praksedą Wieluńską.
Z drugiego Małżeństwa Franciszka Suwinskiego z Marianną Trzcińską urodziło się trzech synów Bolesław Suwiński urodzony w 1885 roku, Stefan Suwiński urodzony w 1890 roku, Karol Suwiński, który przyszedł na świat w 1892 roku oraz urodzona w 1896 roku córka Kunegunda Suwińska. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że gdy rodziło się ostatnie dziecko Franciszka miał on już 65 lat a różnica wieku między pierwszym a ostatnim dzieckiem wynosiła 45 lat.
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Pakiet Premium